Sonic Mystery - Coming Home (2010)


Czy proste dźwięki mogą relaksować? Czy zlepek kilku sampli można nazwać muzyką relaksacyjną? To pytanie zadawałem sobie po pierwszym przesłuchaniu płyty słoweńskiej grupy Sonic Mystery. Pierwszy kontakt z tym albumem nie należał do udanych.

Utwór otwierający płytę ("Arrival") powitał mnie mieszanką bębnów i elektronicznych syntezatorów, urozmaicanych "efektami" w postaci kobiecych okrzyków. Tempo utworu było nieco zbyt szybkie, co nie pasowało do tagów opisujących album jako "relaksujący". Podobnie jest z "Endless Driving", który raczej nadaje się jako podkład do jazdy samochodem po autostradzie, a nie stania w korkach.

Kolejne kilka ścieżek również nie spełniło moich oczekiwań. Liczyłem na coś, co będę mógł nucić w myślach po zdjęciu słuchawek, a otrzymałem proste i nudne melodie złożone z partii instrumentów strunowych wymieszanych z bezpłciowym elektronicznym tłem. Klapa?

Nie do końca. Utwór "Eternity", który zamyka album, wybija się ponad niski poziom reszty. "Eternity" to popis gitary i piszczałkowych organów. Jednak elektroniczne brzmienie tych instrumentów nie jest tak zauważalne jak w poprzednich utworach, dzięki czemu nie zakłóca odbioru muzyki i nadaje "Eternity" głębi.

Twórcy albumu bardzo sprytnie ułożyli kolejność ścieżek na płycie. Rozczarowanie słabymi utworami z początku jest nieco zacierane przez ostatnią kompozycję. Jednakże cały czas dominuje wrażenie, że to nie "Eternity" zostało stworzone do albumu, tylko cały album do "Eternity".

OCENA: 4/10

LISTA UTWORÓW:
1. Arrival (2:44)
2. Dawn (3:01)
3. Tofu (1:29)
4. Coming Home (3:28)
5. Endless Driving (2:08)
6. From The Deep (3:16)
7. Eternity (3:29) [warto posłuchać]

Czas trwania: 19:45


0 komentarze

Prześlij komentarz