Tunguska Electronic Music Society - Tunguska Chillout Grooves vol. 5 (2010)


Jak to się mówi: razem raźniej. Tunguska Electronic Music Society to grupa muzyków z całego świata zrzeszonych by tworzyć nowy rodzaj muzyki elektronicznej na wysokim poziomie, dostępnej zupełnie za darmo dla każdego. Opisywany tutaj album jest piątym tworem grupy, która od 2007 roku wydała - bagatela - 17 (słownie: siedemnaście) płyt. I po dzisiejszej sesji z Chillout Grooves vol. 5 mam ochotę poznać je wszystkie!

Niemal każda kompozycja na płycie jest dziełem innego muzyka, co w wielu wypadkach mogłoby grozić "bezpłciowością" całości. Na szczęście tutaj okazało się to świetnym rozwiązaniem - każdy kawałek ma swój charakter, dzięki czemu album szybko się nie nudzi. Wszystkie utwory są dopracowane w najmniejszych szczegółach, więc sesja przebiega bez żadnych zgrzytów, a czas spędzony na słuchaniu mija bardzo szybko i przyjemnie. Bardzo dobry kawałek muzyki relaksacyjnej.

OCENA: 8/10

LISTA UTWORÓW:
1. Oleg Sirenko - Le Petit Prince (5:36) [warto posłuchać]
2. ArLeAn project feat. Violet Sisters - Violet Sisters (7:00)
3. MoVoX - Who Are You (3:51) [warto posłuchać]
4. Aleksey Chistilin - Away From The City (Skit) (1:36)
5. Teremock-Teremock - Daylight (6:20)
6. maxx - Human Imagination (3:34)
7. Electro-Nick - For Those Who Like Traveling Staying Home (5:12)
8. K.D. Expression - Membrance (3:16)
9. Golopapas - Summer's Gone (5:43)
10. Aleksey Chistilin - Last Waves (Skit) (2:23)
11. Andy Gun - A Sky Morn (4:46)
12. Olga Scotland - Iron Flowers From Sirius (4:56)
13. 3DStas - My Twin (Edit) (5:04) [warto posłuchać]
14. Gugenot - Underwater Lake (3:48) [warto posłuchać]
15. Fox - Alone (Original mix by Fox) (5:14)
16. VST GUru feat. Vitaliy Budyak - The Way (Promo Version) (5:14)
17. Aleksey Chistilin - Sunday (3:13)

Czas trwania: 76:47



Czytaj dalej



Anitek - Mind Express (2011)


Lubię czasem posłuchać czegoś innego niż melodie wygrywane przez syntezatory. W końcu ile można? Dziś natrafiłem na album, który idealnie trafia w moje potrzeby.

Mind Express amerykańskiego DJ-a o pseudonimie Anitek to krótki (bo liczący niecałe pół godziny) krążek będący mieszanką bluesa i hiphopowych beatów. Niemal każdy kawałek składa się z partii trąbek upiększanych skreczami, co tworzy miły dla ucha efekt. Trudno jest mi wyróżnić na plus jakiś konkretny utwór, jako że wszystkie trzymają wysoki poziom.

Co prawda nie poleciłbym Mind Express do samodzielnego słuchania, ale jako tło muzyczne do innych czynności sprawia, że czas leci szybko i przyjemnie.

OCENA: 7/10

LISTA UTWORÓW:
1. Calling (2:41)
2. Flow (2:14)
3. Blueprint (3:58)
4. Sarcasm (2:08)
5. Light-year (3:23)
6. Shortcut (1:18)
7. Contact (2:34)
8. One-way (3:00)
9. Welcome (2:26)
10. Destination (2:44)

Czas trwania: 26:26



Czytaj dalej



Single I


Dzisiejszy post jest pierwszym z cyklu wpisów poświęconych singlom znalezionym na Jamendo. Twórczość wielu artystów ogranicza się tylko do pojedynczych piosenek, które przyciągają mniej uwagi, niż pełne albumy. Niezasłużenie.

Każdy recenzowany singiel będzie się składał z krótkiego opisu i oceny. Nie będzie ona jednak wyrażana w 6-stopniowej skali. Będzie ona prostą odpowiedzią na pytanie: „Czy warto dodać ją do prywatnej listy odtwarzania?”. Mam nadzieję, że taka forma przypadnie Wam do gustu. Dziś na pierwszy ogień idzie 5 singli.

D.fenZ – suchone (5:50)
Zlepek prostego beatu i syntezowanych trąbek. O 3 minuty za długi.
Werdykt: nie warto

Adult Only – Shoreless
(7:00)
Połączenie pianina i klasycznej gitary z syntezatorami. Bardzo udane.
Werdykt: relaksuje!

PeerGynt Lobogrys – Souls of Gaia (V.2 Sotano Sellado) (3:20)
Elektryczne gitary, perkusja, dzwonki, chórki... Lekki przerost formy nad treścią.
Werdykt: jako zagłuszacz ciszy

Lar Clobsay – Luna (3:12)
„Galaktyczne” klimaty. Słuchając utworu poczujemy się, jakbyśmy właśnie stąpali po srebrnym globie. Dobry utwór, choć miejscami zbyt płaskie dźwięki.
Werdykt: relaksuje!

Mandala Orient – Mandala Meditation (3:15)
Orientalne dźwięki, wedle znaczników nadają się do medytacji. Dla mnie zbyt dynamiczne.
Werdykt: jako zagłuszacz ciszy


Czytaj dalej



Chill Carrier - Urban Dreams (2010)


Nikt z nas nie lubi stać w korkach w drodze powrotnej do domu, po ciężkim dniu. Miejski szum wywołuje u nas negatywne skojarzenia i tęsknimy za chwilą ciszy i odpoczynku od zgiełku. Tymczasem niemiecki muzyk o pseudonimie Chill Carrier na swej najnowszej płycie udowadnia z powodzeniem, że odgłosy miasta mogą także znakomicie relaksować.

"Urban Dreams" to płyta z gatunku Tokyo Lounge, łączącego w sobie elementy muzyki relaksacyjnej, wymieszanej z elektroniką i odgłosami wielkiej metropolii. Połączenie, wydawać by się mogło, mało strawne. Tymczasem w praktyce okazuje się ono znakomitą odskocznią od nieco wtórych już melodii wygrywanych przez orkiestrę i łączonych z dźwiękami natury.

Pierwszy utwór na płycie ("Time Go To") jest otwierany przez sekwencję dźwięków z zatłoczonego metra, które następnie płynnie przechodzą w nostalgiczną melodię wygrywaną na pianinie przy udziale syntezatorów. Nie czuć tu jednak mocno elektronicznego brzmienia. Muzyka dochodzi jakby z oddali, świetnie budując nastrój osamotnienia, towarzyszący życiu w metropolii. Jest to najlepszy kawałek na płycie.

"Time Go To" razem z innymi utworami w pewnym sensie ilustrują różne chwile egzystencji w wielkim mieście. I tak dynamiczne "Road Summer Trip" kojarzy się z codzienną drogą do pracy i ciągłym pośpiechem, lekko erotyczne "The Night I Met You" to obraz nocnego życia mieszkańców, a spokojne "Dawn At The Station" to dźwięki metropolii budzącej się do życia o świcie.

"Urban Dreams" to album przesycony emocjami. Gdyby jednak wybrać jedno dominujące odczucie towarzyszące odsłuchiwaniu płyty, byłaby to nostalgia. Nostalgia za odrobiną romantyzmu, którego tak brakuje nam pośród zimnych betonowych ścian. "Urban Dreams" to muzyka, która może być nie tylko traktowana jako relaksacyjna, ale także jako swoiste katharsis.

OCENA: 9/10

LISTA UTWORÓW:
1. Time Go To (5:18) [warto posłuchać]
2. Apart Together (6:31)
3. Lost In Downtown (4:13)
4. The Night I Met You (6:21)
5. Lost And Found (7:17)
6. Metropolis By Night (3:55)
7. Dawn At The Station (4:44) [warto posłuchać]
8. Summer Road Trip (3:13)
9. Rooftop Space Ride (8:40)
10. Moving On (5:43) [warto posłuchać]

Czas trwania: 55:55



Czytaj dalej



Sonic Mystery - Coming Home (2010)


Czy proste dźwięki mogą relaksować? Czy zlepek kilku sampli można nazwać muzyką relaksacyjną? To pytanie zadawałem sobie po pierwszym przesłuchaniu płyty słoweńskiej grupy Sonic Mystery. Pierwszy kontakt z tym albumem nie należał do udanych.

Utwór otwierający płytę ("Arrival") powitał mnie mieszanką bębnów i elektronicznych syntezatorów, urozmaicanych "efektami" w postaci kobiecych okrzyków. Tempo utworu było nieco zbyt szybkie, co nie pasowało do tagów opisujących album jako "relaksujący". Podobnie jest z "Endless Driving", który raczej nadaje się jako podkład do jazdy samochodem po autostradzie, a nie stania w korkach.

Kolejne kilka ścieżek również nie spełniło moich oczekiwań. Liczyłem na coś, co będę mógł nucić w myślach po zdjęciu słuchawek, a otrzymałem proste i nudne melodie złożone z partii instrumentów strunowych wymieszanych z bezpłciowym elektronicznym tłem. Klapa?

Nie do końca. Utwór "Eternity", który zamyka album, wybija się ponad niski poziom reszty. "Eternity" to popis gitary i piszczałkowych organów. Jednak elektroniczne brzmienie tych instrumentów nie jest tak zauważalne jak w poprzednich utworach, dzięki czemu nie zakłóca odbioru muzyki i nadaje "Eternity" głębi.

Twórcy albumu bardzo sprytnie ułożyli kolejność ścieżek na płycie. Rozczarowanie słabymi utworami z początku jest nieco zacierane przez ostatnią kompozycję. Jednakże cały czas dominuje wrażenie, że to nie "Eternity" zostało stworzone do albumu, tylko cały album do "Eternity".

OCENA: 4/10

LISTA UTWORÓW:
1. Arrival (2:44)
2. Dawn (3:01)
3. Tofu (1:29)
4. Coming Home (3:28)
5. Endless Driving (2:08)
6. From The Deep (3:16)
7. Eternity (3:29) [warto posłuchać]

Czas trwania: 19:45



Czytaj dalej